Wielu z Państwa może się zastanawiać, czemu na stronie Fundacji Pomocy Ofiarom Przestępstw pojawia się tekst o osobach migrujących, które są zatrzymywane i krzywdzone na polsko-białoruskim pograniczu. Piszemy o tym, bowiem niezależnie od różnych narracji, które można znaleźć w przestrzeni publicznej, w tym przypadku także mamy do czynienia z osobami pokrzywdzonymi przestępstwem – ba, nierzadko wieloma przestępstwami, w tym także takimi, które mają miejsce na terytorium Polski. Ale po kolei…
Co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej?
Wiosną 2021 roku na granicy polsko-białoruskiej pojawiła się większa liczba osób z krajów centralnej Azji, Bliskiego Wschodu oraz Afryki, które przekraczały zieloną granicę, próbując uciec do Europy z państw swojego pochodzenia, w których nierzadko ich życie czy zdrowie było w niebezpieczeństwie. Pierwsze przyjazdy tych osób odbywały się z towarzyszeniem władz Białorusi, które pomagały w ich organizacji. Dość szybko jednak zaprzestały one tego procederu. Przyjazdy osób migrujących były używane przez reżim Alaksandra Łukaszenki politycznie – by wymóc pewne ustępstwa na liderach i liderkach Unii Europejskiej.
Same osoby migrujące były (i cały czas są) traktowane przedmiotowo. Szybko też okazało się, że zostawały one uwięzione w pasie nadgranicznym. Przejścia do Polski broniły im różne służby mundurowe – w szczytowym momencie na pograniczu stacjonowało około 15.000 funkcjonariuszy i funkcjonariuszek Straży Granicznej, Policji oraz wojska, w tym Wojsk Obrony Terytorialnej. Powrotu do kraju pochodzenia – służby białoruskie, które nie pozwalały wrócić znad granicy. Powrotu tego broni płot, tak zwana sistiema, która została zbudowana jeszcze w czasach Związku Radzieckiego i wówczas miała zapobiegać ucieczkom obywateli radzieckich na Zachód. Ogrodzenie to na tym odcinku granicy cały czas jednak funkcjonuje. Pierwszą i najbardziej medialną uwięzioną grupą, były 32 osoby z Afganistanu siedzące niejako okrakiem na granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu Górnym w sierpniu i wrześniu 2021 roku.
Od tego czasu uwięzionych osób było na tym wąskim terytorium tysiące. Polskie służby stacjonujące na pograniczu identyfikowały i zatrzymywały kolejne osoby przekraczające granicę. To był ich obowiązek. Ich obowiązkiem było także jednak przyjmowanie od wszystkich osób, które deklarowały chęć złożenia wniosku o ochronę międzynarodową, jego bezwarunkowe przyjęcie. Ta deklaracja osoby migrującej może być nieformalna, wystarczy np. że posłuży się ona anglojęzycznym terminem asylum, by formalna procedura prawna została rozpoczęta. Może być także dorozumiana, gdy osoba ta opowiada o doznanych przez siebie torturach lub obawie przed nimi. Niestety nie dość, że wnioski tego rodzaju przez funkcjonariuszy Straży Granicznej nie były przyjmowane, to jeszcze osoby zatrzymane na pograniczu były zmuszane do powrotu do Białorusi. Polskie służby nakazywały im nielegalne przekroczenie granicy w kierunku do Białorusi, najczęściej odmawiając jakiejkolwiek pomocy, także humanitarnej czy medycznej.
W przestrzeni publicznej przedstawiciele i przedstawicielki rządu grzmieli, że wnioski azylowe należy składać na przejściach granicznych. Tyle, że po pierwsze, nie jest to prawda. Przepisy tego nie nakazują. Po drugie, wszystkie przejścia z Białorusią dość szybko zostały zamknięte, zatem nie było nawet takiej fizycznej możliwości. A po trzecie, osoby po stronie białoruskiej nie miały żadnej swobody w poruszaniu się i były siłą kierowane na ten czy inny odcinek granicy, a następnie siłą zmuszane do jej przekroczenia. Ich sprawczość w zakresie tego, dokąd chcą pójść, była praktycznie żadna.
Prawnie wszystko w zachowaniach polskich władz jest nie tak. Pisaliśmy o tym z kolegami i koleżankami analizując każdą z tych sytuacji oddzielnie w świetle prawa polskiego i międzynarodowego. Z naszymi przemyśleniami można zapoznać się w raporcie pt. „Poza prawem”.
Stan ten – i prawny i faktyczny – trwa jednak nieprzerwanie już ponad dwa lata. Niedawno obchodziliśmy jego niechlubną rocznicę. W tym czasie nic się w zasadzie nie zmieniło. Liczby osób, które polskie służby bezprawnie wyrzuciły z Polski, są niemałe. Łącznie od początku 2022 roku do końca kwietnia br. Straż Graniczna informowała, że zidentyfikowała i zmusiła do wyjścia z Polski ponad 20,500 osób. Część z nich wielokrotnie. Chciałbym jeszcze raz podkreślić – w jednoznacznej opinii osób zajmujących się prawem migracyjnym działania polskich służb są bezprawne i łamią wiele zobowiązań międzynarodowych, jak również polskich przepisów.
Przed czym uciekają?
To migranci ekonomiczni – słyszymy na okrągło w wypowiedziach osób ze strony rządowej. Jednak dane przeczą tej narracji. Popatrzmy zatem na nie. W tym roku czołowe państwa pochodzenia osób, które spotkali w Polsce aktywiści i aktywistki Grupy Granica, to: Syria, Jemen, Afganistan, Somalia, Etiopia, Erytrea. Obywatele i obywatelki tych państw stanowiły 77% osób, które w 2023 roku poprosiły w Polsce o pomoc. Szybkie sprawdzenie sytuacji w każdym z tych państw pokazuje, że są one dalekie od spokoju i bezpieczeństwa. W wielu z nich trwa konflikt zbrojny lub rządzą satrapowie. Osoby, które z nich uciekają, nie robią tego zatem, bo chcą poprawić sobie sytuację ekonomiczną. Uciekają, bo się boją. Bo ich życiu lub zdrowiu zagraża niebezpieczeństwo. A wielu z nich zapewne doświadczyło różnych form przemocy ze strony przedstawicieli władz danego państwa lub obawia się, że jeśli nie uciekną, to przemocy tej doświadczą.
Białoruś – państwo zbrodnicze
Białoruś jest przez większość polityków i polityczek uważana za państwo w zasadzie totalitarne, w którym prawa i wolności człowieka nie są przestrzegane. Dość powiedzieć, że od czasu sfałszowanych wyników wyborów prezydenckich w 2020 roku i prześladowań osób protestujących przeciwko nim, Polska przyjęła kilkadziesiąt tysięcy Białorusinek i Białorusinów, którzy uciekli z tego kraju w obawie o swoje bezpieczeństwo. Dla tych osób polskie władze otworzyły granice i efektywnie pomagały w dostaniu się do naszego kraju i uzyskaniu jakiejś formy legalnego pobytu. To wszystko jednak nie przeszkadza równolegle udawać polskim władzom, że Białoruś może być bezpieczna dla osób migrujących.
A nie jest. Świadczą o tym wielokrotne doniesienia tych osób, którym udało się dotrzeć do Polski i które podzieliły się swoimi historiami z osobami aktywistycznymi, niosącymi im pomoc na pograniczu. Ratującymi ich życie w polskich lasach. Opowieści tych jest wiele i są one spójne. I donoszą o różnych formach przemocy ze strony pograniczników białoruskich: kradzieżach mienia i pieniędzy, niszczeniu mienia (w tym telefonów komórkowych, które są kluczowe w poszukiwaniu pomocy po polskiej stronie), pobiciach, w tym pałkami, kopaniu, szczuciu psami, strzelaniu z broni palnej pod nogi, ale też o różnych formach przemocy seksualnej, w tym o zgwałceniach. Osoby, które utknęły po białoruskiej stronie granicy, nie mają dostępu do jedzenia, wody zdatnej do picia, pomocy medycznej. Są siłą, a czasem biciem zmuszane do przejścia przez granicę do Polski, w tym do pokonania płotu granicznego.
Mur, który krzywdzi
W 2021 roku władze zaczęły budować różnego rodzaju fizyczne zapory na granicy. Na początku były to prowizorycznie rozłożone zwoje drutu żyletkowego. W 2022 r. powstała bardziej stabilna konstrukcja – wysoki na ponad 5 metrów metalowy płot zakończony drutem żyletkowym. Obecnie stoi na ponad 200 kilometrach polsko-białoruskiej granicy. Czy chroni? Nie. Osoby migrujące próbują go pokonywać i wielu z nich się to udaje. Ale krzywdzi. Krzywdzi ludzi, którzy nie mają innego wyjścia i są zmuszeni przez ten płot się przedrzeć. Kończą z wieloma ranami ciętymi od żyletek, które są częścią drutu, albo z urazami kończyn – zwichnięciami, skręceniami czy złamaniami, którymi kończy się próba pokonania płotu górą. Takie „działanie”, a raczej jego brak, tego płotu nie dziwi. Są one równie bezskuteczne i równie krzywdzące na innych granicach. Co nie przeszkadza władzom poszczególnych państw inwestowania w ich budowę. Więcej na ten temat pisałem niedawno w tekście poświęconym relacjom między migracjami a bezpieczeństwem.
A osoby migrujące, którym uda się płot pokonać, kolejnych urazów dostają w lesie. Mowa tu o skręceniach nóg, będących wynikiem trudnego do pokonania i nierównego terenu. O hipotermii, która dotyka osób próbujących ominąć płot i przejść przez rzeki czy bagna, choć nie mają potem suchej odzieży na zmianę. A temperatury nocą na Podlasiu nawet latem są dość niskie. O zatruciach, bo od kilku dni piją brudną, niezdatną do picia wodę. A także wszelkich innych dolegliwościach, które się odzywają, bowiem osoby te nie mają dostępu do leków.
Największym problemem jest jednak to, że napotkawszy polskie służby, osoby migrujące nie otrzymują pomocy. Wiele z nich nawet w ciężkim stanie zdrowia jest zawracanych na granicę i przepychanych do Białorusi. Są udokumentowane przypadki zabierania ludzi ze szpitali w trakcie leczenia i wywożenia ich na granicę.
Stąd osoby, które tę granicę przekroczą, ukrywają się przed polskimi służbami. Cały ten proces nie obywa się bez ofiar. Do czerwca br. na polskim pograniczu odnaleziono 48 ciał osób migrujących. Na pewno jest ich więcej, tylko czekają na odnalezienie, bowiem cały czas ponad 130 osób jest uznanych za zaginione i jest poszukiwanych przez krewnych.
Sprawcy w polskich mundurach
Pytanie, kto jest odpowiedzialny za to, co się dzieje? Wiele osób chciałoby tę winę zrzucić na osoby migrujące. Ale moim zdaniem nie sposób ich obarczyć odpowiedzialnością za to, że giną czy są krzywdzone na granicach. To nie dzieje się bowiem bez udziału innych osób – w tym przypadku polskich funkcjonariuszy, którzy działają na polsko-białoruskim pograniczu. Myślę tu o odpowiedzialności za dwa rodzaje czynów. Po pierwsze to nieudzielenie pomocy osobie w niebezpieczeństwie, czyli przestępstwo z art. 162 § 1 k.k. Przepis ten dotyczy osób, które znajdują się w bezpośrednim niebezpieczeństwie utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Można powiedzieć, że zagrożenie to dotyczy wszystkich osób na pograniczu, szczególnie w miesiącach zimowych. I nie jest to przecież niebezpieczeństwo hipotetyczne, skoro mamy już tyle udokumentowanych śmierci. A przecież ignorowanie urazów, a nawet wyciąganie osób ze szpitali po to, by zmusić ich do przejścia granicy i powrotu do Białorusi, to jednak coś więcej niż tylko nieudzielenie pomocy. To aktywne przyczynienie się do tego, że danej osobie może stać się poważna krzywda.
Drugim przestępstwem, o którym możemy mówić, to przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych (art. 231 § 1 k.k.). W tym przypadku odmowa przyjmowania wniosków azylowych, niestosowanie właściwych procedur powrotowych dokładnie wypełnia dyspozycje tego przepisu. I choć rządzący próbowali wprowadzić jakieś przepisy, które umożliwiałyby wywózki do Białorusi, to dotychczasowe orzecznictwo sądów jest jednoznaczne – przepisy te są niezgodne z obowiązującym w Polsce prawem. Funkcjonariusze zatem nie mogą się bronić tym, że nie wiedzieli lub że po prostu wypełniali rozkazy.
Osoby migrujące są pokrzywdzonymi tymi przestępstwami, bowiem to w nie uderzają takie działania służb. I nawet jeśli przestępstwo z art. 231 § 1 k.k. chroni przede wszystkim właściwe działanie instytucji państwowych, zatem to państwo jest „pokrzywdzonym”, to trudno nie zauważyć, że obok państwa czyny te dotykają także wprost konkretnych osób fizycznych.
***
Czemu nas zatem to wszystko powinno obchodzić? Bo czyny te popełniane są w naszym imieniu. Rzekomo, by nas – to znaczy polskie społeczeństwo – chronić. A przecież polskie służby są zobowiązane do ochrony wszystkich osób, które znajdują się na terytorium Rzeczypospolitej, niezależnie od ich narodowości czy obywatelstwa.
Dane liczbowe, które przedstawiłem tekście, uzyskałem dzięki życzliwości Grupy Granica. Pięknie za nie dziękuję.
Witold Klaus – doktor habilitowany nauk prawnych, profesor w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk (kierownik Zakładu Kryminologii oraz Centrum Badań nad Prawem Migracyjnym) oraz badacz w Ośrodku Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, kryminolog, badacz migracji, aktywista społeczny. Współprzewodniczący Konsorcjum Migracyjnego. Przewodniczący Rady Programowej Fundacji Pomocy Ofiarom Przestępstw.